bip Nasza strona na Facebook

Kontrast

Zdjęcie slider CKZiU Zbąszynek

Młodzież a Kościół, miłość, siatkówka i więcej anegdotek z dzieciństwa – wywiad z księdzem-rekolekcjonistą Barnabą Dębickim

Drugiego dnia szkolnych rekolekcji (w czwartek, 17 października) udało nam się złapać na moment księdza, który owe rekolekcje prowadzi. Zgodził się udzielić nam (dość obszernego, ale za to jakże ciekawego!) wywiadu, którego treść przedstawiamy poniżej.

Wywiad przygotowali: Dorian Góral, Amelia Karcz, kl. 2A.

DORIAN: Szczęść Boże, księże Barnabo.

Ks. Barnaba: Szczęść Boże.

AMELIA: No właśnie, nie sposób nie zacząć od Księdza imienia. Oznacza ono „syn pocieszenia, proroctwa”. To chyba nie przypadek – taką przyjmuje Ksiądz rolę?

KS. B: Myślę, że imiona mają swoje znaczenie. Na pewno wyznaczają pewną rolę, ale mówią też o tym, w jaki sposób Pan Bóg nas widzi. Nie jest to pewnie wszystko o nas, ale jest w tym pewna duża prawda, co nie? Mam w rodzinie kilka Teres (moje ciocie się tak nazywają) i mam pewien obraz stojący za imieniem „Teresa” czy za jakimś innym. Wydaje mi się, że „Barnaba” też coś takiego w sobie ma, jest synem pocieszenia. Pochodzę ze Wschowy i tam jest właśnie obraz Matki Bożej Pocieszenia, bardzo lubię ten wizerunek Maryi.

D: Wiele osób nie dowierzało w ogóle, że ksiądz ma tak na imię (śmiech), to jest dosyć ciekawe. Jak Księdza rodzice wpadli na taki pomysł?

KS. B: Moja mama jest nauczycielką i przed moimi narodzinami była też opiekunką na kolonii, tam właśnie spotkała chłopca, który miał tak na imię. I to imię bardzo jej się spodobało.

D: Jak podoba się Księdzu Zbąszynek?

KS. B: (śmiech) Nie znam tej miejscowości zbyt dobrze, bardziej z opowieści moich kolegów, którzy tutaj pracowali czy byli na praktykach jako klerycy. W diecezji zawsze mówi się o Zbąszynku dobrze, jest to ciekawe miejsce. Sam pochodzę ze Wschowy, która, podobnie jak Zbąszynek, leży na granicy z Wielkopolską. Porównując z innymi krańcami naszej diecezji jest to bardzo specyficzne, ale miłe miejsce.

D: Jak i kiedy zapadła właściwie decyzja, że będzie Ksiądz prowadził nasze rekolekcje?

KS. B: Ksiądz Jakub mnie zaprosił, nie pamiętam, kiedy to było. Chyba w marcu… albo w lutym.

D: Wcześnie.

KS. B: Wydawały mi się te rekolekcje czymś bardzo odległym, a się okazało, że wcale takie nie są.

D: Jak odkrył Ksiądz swoje powołanie kapłańskie?

KS. B: Chciałem być księdzem chyba od zawsze. Zacząłem o tym dojrzalej myśleć pod koniec gimnazjum i w liceum, to był też moment głębszego wejścia do wiary, właśnie to spotkanie z Jezusem – odpowiadając na jedno z pytań Amelii. To było wtedy. Na początku nie łączyłem tego z żadnym seminarium ani drogą formacji, którą trzeba było przejść. Po prostu chciałem być księdzem. Potem okazało się, że jeszcze parę rzeczy trzeba zrobić, żeby tym księdzem zostać. Dużo rzeczy.

D: No tak. Wczoraj opowiadał Ksiądz historie z dzieciństwa, na przykład o udawaniu Mszy Świętej czy o chęci zakupu ornatu. Jest więcej takich anegdotek?

KS. B: Tak! Miałem ciocię, która była krawcową i wyszywała mi ornaty czy komże, alby – oczywiście z materiałów nieliturgicznych. Był też kielich, komunikanty, musiała być księga. Ołtarz był ciągnięty z jednego pokoju do drugiego. Dużo jest takich anegdotek, ale więcej mogłaby pewnie opowiedzieć moja mama czy babcia.

A: A w tym wszystkim miał Ksiądz takie momenty zwątpienia?

KS. B: Nie miałem kryzysów zewnętrznych, żeby na przykład przestać chodzić do kościoła. Na pewno były momenty, w których moja postawa czy moje grzechy odciągały mnie od Pana Boga. Takie „no możesz przyjść, ale taki to nie przychodź”. Takie miałem w sobie doświadczenia, natomiast raczej nie zdarzyło mi się stracić wiary. Odbieram wiarę jako coś, co jest pewnym procesem i jeśli coś tracę dzisiaj, to tracę po to, żeby zyskać coś nowego, żeby wejść w nowe doświadczenia. Jeżeli miałem momenty zwątpienia, to to zawsze prowadziło mnie do czegoś nowego. Prosiłem o coś nowego i to często przychodziło. Kiedy jestem otwarty na Pana Boga, On będzie działał. Nawet kiedy jestem zamknięty, to działa, a co dopiero kiedy jestem otwarty. Wracając do wątku spowiedzi – ważne było dla mnie uświadomienie sobie, że to nie grzechy są najważniejsze, ale to, że idę do Jezusa. Myśl, że muszę się nawrócić albo z czymś skończyć.

A: Miał Ksiądz w swoim życiu takie momenty, gdzie Jezus wyraźnie zaznaczył swoją obecność i powiedział „Jestem”? Dzisiaj często młodzież czeka na takie momenty, bo wątpią w to, że rzeczywiście jest.

KS. B: Arcybiskup Ryś napisał taki list do ludzi młodych związany z Ewangelią według świętego Jana, gdzie właśnie uczniowie pamiętają, że spotkali Jezusa o godzinie dziesiątej. Czy ja miałem takie spotkanie? Wydaje mi się, że tak. Kiedy dojrzewałem i myślałem o kapłaństwie, zaczynałem spotykać Pana Jezusa w dwóch momentach: w czasie czytania Słowa Bożego, zacząłem czytać Biblię regularnie, w tej księdze odnalazłem Jezusa. Później z tymi tekstami chodziłem na adorację Najświętszego Sakramentu. W mojej miejscowości inicjowała się taka kaplica adoracji przez cały dzień, od porannej mszy do wieczornej, a że mieszkałem naprzeciwko kościoła i klasztoru Franciszkanów, to lubiłem tam chodzić.

A: Co Ksiądz myśli o tym, żeby na naszych mszach było więcej radości, więcej śpiewów, tak jak choćby ewangelicy cieszą się z tego, że tam są? U nas na mszy panuje taka melancholia…

KS. B: Myślę, że to jest zadanie dla parafii – wprowadzenie takiego stylu. Na pewno to nie jest łatwe (śmiech), czego się domyślacie. W większych parafiach są pewnie takie „msze młodzieżowe”, gdzie jest gitarka, są pieśni, wtedy na pewno jest trochę inny klimat. Sam patrzę na swoją parafię i myślę, że nie jest łatwo coś takiego zrobić. Trzeba znaleźć ludzi, którzy będą regularnie przychodzić. Na pewno jest łatwiej w dużych miastach, gdzie konkretne kościoły czy konkretne wspólnoty, jak Dominikanie czy Franciszkanie, gdzie msze są jakby ukierunkowane na konkretny „elektorat”. W mniejszych miejscowościach to na pewno jest ciężkie.

D: Dzisiaj była możliwość skorzystania z sakramentu pokuty, byłem zaskoczony – całkiem sporo osób poszło się wyspowiadać, ale nadal wielu młodych ludzi stroni od spowiedzi. Dlaczego tak jest? Dlaczego warto się spowiadać i jak zachęcić do tego młodzież?

KS. B: Dlaczego tak jest, że młodzież się nie spowiada? Wy chyba najlepiej możecie powiedzieć! (śmiech)

D: Ja osobiście się spowiadam! (śmiech)

KS. B: Ciężko jest na to jednoznacznie odpowiedzieć, natomiast jaka jest wartość spowiedzi? Patrząc na swoje doświadczenia bycia spowiadającym się odczytuję spowiedź jako spotkanie z Panem Jezusem, który ciągle widzi we mnie wartość – pomimo tego, że jest we mnie taki krytyk, który mówi, że nie mam wartości. Druga rzecz – jest to moment oczyszczenia, stanięcia twardo na dwóch nogach i bycia wyprostowanym. Jest to obrazowe mówienie.

A: Coraz więcej ludzi za poprawną wersję spowiedzi uznaje  spowiedź powszechną w kościele. Są w błędzie?

KS. B: Wiele w tym połączeń z protestantyzmem. Myślę, że ciekawe jest to, że sam kościół protestancki który odszedł w pewnym momencie od spowiedzi dzisiaj widzi potrzebę powrotu. Nie jest to może powszechne doświadczenie, ale są ludzie, którzy widzą, że sama spowiedź powszechna nie do końca jest okej. My potrzebujemy wypowiedzieć to przed drugim człowiekiem, wtedy dochodzi do takiego ‘spotkania’. Jest potrzeba takiego wypowiedzenia i spotkania face to face. Jest zupełnie inaczej, kiedy jest to spotkanie „spowiednik i spowiadający się”, a spotkanie dwudziestu czy nawet stu osób. Może te osoby żałują – okej, fajnie, że żałują, ale tracimy to, co jest cenne w spowiedzi, czyli właśnie to bezpośrednie oczyszczenie. Mam też doświadczenie spowiedzi na Lednicy – i jako ten, który się spowiada, i jako ten, który spowiada innych. Tam, na pielgrzymkach czy oazach człowiek bardziej przykłada się do spowiedzi. Problem tkwi w tym, że mamy poczucie „tu się lepiej wyspowiadam, niż w domu”. Kiedy w wiosce jest jeden ksiądz, to wiadomo, że nie wszyscy będą chcieli się u niego spowiadać. Nawet gdyby był najświętszym kapłanem.

D: Coraz więcej młodych ludzi odchodzi od wiary, od Kościoła, ostatnio mamy dość duży kryzys. Jak temu zapobiegać? Jak skłonić młodzież do refleksji nad swoim życiem, zwłaszcza tym duchowym?

KS. B: Trudne pytanie. Wydaje mi się, że odpowiedź tkwi w tym, o czym mówiła Amelia. Powinniśmy zapytać, dlaczego nie spotykamy Boga? Jak Go spotkać? Metod jest mnóstwo. Jak dać drugiemu człowiekowi żywe spotkanie z Bogiem? Nie z regułką czy z papierkiem, tylko właśnie z żywym Bogiem.

A: Nie jest trochę tak, że niektórzy księża swoim nastawieniem do ludzi odciągają ich od Kościoła?

KS. B: Pewnie nie tylko księża – świadectwo chrześcijan nie zawsze jest wiarygodne, co nie? Ale ostatecznie jeśli mam doświadczenie Pana Boga, które jest moim wewnętrznym doświadczeniem, to różne antyświadectwa mogą mnie nie odciągać od wiary i Kościoła.

D: Niektóre dziewczyny wypowiadały się o Księdzu bardzo pochlebnie (śmiech). Zdarzyło się Księdzu zakochać?

KS. B: Tak, jak najbardziej! Zakochanie jest bardzo miłym uczuciem, które motywuje do funkcjonowania i tak dalej, więc… tak.

A: Chodząc do szkoły był Ksiądz dobrym, grzecznym uczniem?

KS. JAKUB W TLE: (Śmiech)

KS. B: Może ksiądz Jakub by nie podsłuchiwał? (Śmiech) Tak, ja się raczej dobrze uczyłem, nie miałem problemów z nauką. Były nawet jakieś świadectwa z czerwonym paskiem. Byłem też czasem… niesforny, myślę, że to dobre określenie. Byłem – i do dzisiaj zresztą jestem – ekstrawertykiem, który pokazuje swoje uczucia, pokazuje to, co myśli. Nie zawsze się to podobało, z tej też racji, że zawsze pokazywałem się jako osoba wierząca, co w środowisku raczej ateizującym nie było dobrze odbierane.

A: Podczas rekolekcji kilka razy nawiązywał Ksiądz do tematu siatkówki. To jest ten sport, który Ksiądz lubi?

KS. B: Mamy w Witnicy ekipę, gramy na sali raz w tygodniu, w poniedziałki. Mam akurat zakwasy, bo był dosyć mocny wycisk, graliśmy pięć setów. Tak, lubię… bardzo lubię siatkówkę, bardziej niż piłkę nożną, ale ogólnie lubię sport. Rower… dużo różnych rzeczy ze sportem związanych.

A: Czy w dzieciństwie miał Ksiądz swoich idoli?

Ks. Barnaba: Nie byłem przygotowany na to pytanie (śmiech). Pewnie tak. Lubiłem jakichś piłkarzy, lubiłem Zinedine’a Zidane’a, pamiętam, że nosiłem jego koszulkę przez dłuższy czas. Rozczarował mnie, kiedy uderzył włoskiego piłkarza z główki na meczu finałowym, bo zawsze widziałem w nim superbohatera. Kiedy grałem w piłkę nożną z moim tatą czy kolegami, to chciałem być jak Zinedine Zidane. Jeśli chodzi o kościelnych liderów,  to byli to dla mnie księża Franciszkanie, którzy bardzo fajnie prowadzili młodych ludzi przy klasztorze. Był taki brat zakonny, który grał na organach. Był takim mega dobrym człowiekiem.

A: A czy ma Ksiądz swojego ulubionego świętego, którego myślami się ksiądz kieruje w życiu?

KS. B: Źródłem, z którego korzystam, jest Biblia. Ewangelia – to jest najlepsze źródło. Bliscy mi są apostołowie, Piotr, Barnaba, Paweł…

A: A na swojej drodze poznał Ksiądz takiego człowieka, być może księdza, dzięki któremu jest Ksiądz w tym miejscu?

KS. B: Tak, tak, tak. Są księża, którzy przyciągają. W mojej parafii był wikariuszem taki ksiądz, z którym do dzisiaj mam zresztą kontakt, lubię go odwiedzać. On był pierwszą osobą, której jako gimnazjalista powiedziałem, że chciałbym być księdzem. Zaangażował mnie później w różne kościelne akcje, ale to akurat był czas, kiedy już odchodził z naszej parafii.

D: Zbliżamy się powoli do końca rekolekcji, ale tak właściwie to jaki jest ich cel?

KS. B: Trzeba pytać o to księdza Jakuba (śmiech). Rekolekcje są zawsze po to, żeby się na chwilę zatrzymać, zadać sobie pytanie o wiarę. Może niektórzy nie przyszli pod Biedronkę, nie wędrowali po mieście, tylko przyszli do kościoła. Może rzeczywiście Pan Bóg zadziała, co nie? A może cel dla niektórych nie był taki górnolotny – „przychodzę, bo nie chcę marznąć na dworze, a w kościele jest cieplej”. Ja odbieram to jako czas dla Pana Boga. Może ktoś się nie modli, nie jest mu po drodze z Bogiem, nie chodzi w niedzielę do kościoła, ale jak są rekolekcje to może przyjdzie – chociaż na chwilę. Niektórzy mają pewnie bardziej wzniosłe motywacje.

D: A jakie przesłanie chciałby Ksiądz zostawić nam, uczestnikom rekolekcji?

KS. B: Wiedziałem, że zadasz to pytanie! Przesłanie będzie jutro. Od świętego Łukasza. Amen.

D: Przesłanie będzie jutro, no dobrze. Dziękujemy Księdzu bardzo za rozmowę.

Ks. B: Również bardzo dziękuję.